wtorek, 27 marca 2012

Dziki czosnek

   Zanim całkowicie pochłoną mnie ogrodowo - domowe obowiązki, chciałam napisać krótką notkę o czosnku niedźwiedzim.
   Ubiegłej jesieni 6 cebulek tego gatunku posadziłam w ogrodzie pod jabłonią, gdyż miejsce wilgotne i zacienione najbardziej im odpowiada. Owe cebulki kupiłam w sklepie ogrodniczym, ale równie dobrze można pozyskiwać je z natury,  bo póki co dziki czosnek nie jest objęty ochroną gatunkową. Oby tylko z trującą konwalią go nie pomylić.
   W czasach kiedy nowalijki sklepowe mogą przynieść człowiekowi więcej szkody niż pożytku, warto, myślę, zainteresować się tą roślinką i posadzić ją choćby w doniczce. Jako bylina wymarzać nie powinna, nie jest też trudna w uprawie, wystarczy tylko pamiętać o lekkim zacienieniu i podlewaniu. Może swoim zapachem przynajmniej komary odstraszy?
   Listki (zbieramy tylko młode) na pewno wzbogacą smak zupy, sosu czy sałatki, a przy tym świetnie nadają się do oczyszczania organizmu, zwłaszcza krwi, jelit, żołądka i płuc. Poza tym czosnek niedźwiedzi zawiera dużo witaminy C, przywraca równowagę organizmowi, działa moczopędnie, a nade wszystko człowiek po jego spożyciu podobno nie wydziela specyficznego zapachu, czyli nie cuchnie.
   Tyle teorii. Z posadzonych przeze mnie 6 cebulek wzeszły 3, mam zatem nadzieję, że w przyszłości zdobędę jakieś doświadczenie w tej materii, a wówczas nie omieszkam się nim podzielić. A może jeszcze czosnek wężowy uda mi się kupić?

piątek, 16 marca 2012

Nie popełniaj moich błędów

   Nie ukrywam, że z wielką przyjemnością przeczytałam komentarze pod ostatnim postem lecz k'woli ścisłości muszę wyjaśnić: z moją wiedzą ogrodniczą wcale tak różowo nie jest. Uczę się, staram, a błędów uniknąć nie mogę. Ale może do rzeczy...
   Świadoma wyższości roślin dzikich nad udomowionymi swego czasu zapragnęłam mieć czosnek niedźwiedzi w ogrodzie. Udałam się zatem do miasta w celu zakupu tego dobra, lecz porę wybrałam, niestety, niewłaściwą. Pani w ogrodniczym poinformowała mnie uprzejmie, że owszem dziki czosnek bywa ale na przełomie sierpnia i września, a nie w październiku, więc w przyszłym roku zaprasza. Słowa miłej ekspedientki wzięłam sobie do serca, w następnym roku do miasta pomknęłam, tym razem pod koniec sierpnia.Okazało się jednak, że przybyłam za wcześnie, tak więc narażając się na uwagi M. (znowu???) jeździłam jeszcze raz, ale wymarzone cebulki kupiłam. Po powrocie do domu odłożyłam je na półkę i na 2 tygodnie o nich zapomniałam. Okazało się, że popełniłam błąd: czosnek dziki to nie uprawny, przechowywać go w ten sposób nie można, bardzo szybko wysycha i zdolność kiełkowania traci bezpowrotnie. W następnym roku (czyli w ubiegłym) znowu odwiedziłam wiadome miejsce, cel również wiadomy, czas akuratny. Z myślą: no tym razem nie może się nie udać, kupione cebulki posadziłam natychmiast, miejsce oznakowałam. Byle do wiosny.
   Dziś dzień był słoneczny, przegląd ogrodu  aż się prosił, co uczyniłam, a jakże. Czosnek zwykły się już zieleni, siedmiolatka takoż, a niedźwiedziego ani widu, ani słychu. Zniecierpliwiona rozgrzebałam grządkę. Czosnek, jak się okazało, skiełkował, tylko na powierzchni nie było go jeszcze widać,a ja tym aktem desperacji delikatne korzonki uszkodziłam.Nie wiem, czy roślina wstrząs przeżyje. Tak więc prawdopodobnie na przełomie sierpnia i września...
    Historię z czosnkiem opowiedziałam po pierwsze dlatego,aby dać upust swojej frustracji, a po drugie, aby ktoś moich błędów nie powtórzył. Wprawdzie fama głosi, że jeszcze żaden człowiek na błędach innych niczego się nie nauczył, musi popełnić swoje, ale przecież zasada ta nie dotyczy wszystkich. Ja jednak bywam jej potwierdzeniem, niestety.

czwartek, 15 marca 2012

Nagietek w ogrodzie

   Zioła na rabatce kwiatowej czy w warzywniaku to nie tylko korzyść dla nas, dla roślin uprawnych również. Choć zwykle nie przykuwają uwagi swoim wyglądem, za to pięknie komponują się z innymi roślinami, a przy tym wabią pszczoły i inne owady pożyteczne, odstraszają szkodliwe, pobudzają wzrost i rozwój warzyw, polepszają ich smak i zapach. Warto więc o nie zadbać.
   Bazylia, cząber, szałwia, mięta, tymianek, ... - wybór ogromny. Dziś o nagietku słów kilka; uważam bowiem, że jest to roślina ( pomijając właściwości lecznicze ) wyjątkowo cenna w ogrodzie, i to z wielu powodów.
   1. Wydzieliny korzeni nagietka lekarskiego działają toksycznie na nicienie. Z tego powodu sieję go wśród   warzyw.
   2. Roślina świetnie nadaje się na zielony nawóz. Obsiać puste grządki (np. po sałacie), odczekać, przekopać.   
   3. Można próbować wystraszyć nim mrówki. One nie przepadają za zapachem nagietka.
   4. Całe rośliny przeznaczyć na gnojówkę; polać nią kompost, co przyśpieszy jego dojrzewanie.
   5. Najbardziej pomarańczowe kwiaty wykorzystać do przyrządzania naparów, nalewek, maści, kremów, czy co kto chce, pamiętając, że nagietek to lek na wiele chorób.
   Tyle o zaletach. A wady? Jest jedna: w wiejskim małym sklepie ogrodniczym nie można kupić nasion.

niedziela, 4 marca 2012

Pokrzywa przeciw chorobom grzybowym

Zasłyszane w sklepie ogrodniczym:
 Pod każdą sadzonkę pomidora należy wsypać garść pociętej pokrzywy, przykryć ziemią i w tak przygotowanym miejscu posadzić roślinę. Podobno zabieg ten czyni pomidory bardziej odpornymi na choroby grzybowe.
 O podlewaniu gnojówką z pokrzywy - wiedziałam, ale o tym sposobie usłyszałam po raz pierwszy. Zapisuję zatem, by w maju pamiętać