sobota, 11 kwietnia 2015

Z mojego ogródka: bluszczyk kurdybanek

   Przyniosłam go pewnie z jakąś roślinką. A może sam się zasiał? Usuwałam z rabatek bardzo starannie i wyrzucałam na kompost, zamiast utylizować. Teraz mam go więcej, rośnie nawet w miejscach, w których nic rosnąć nie chce... Słowem - roślina baaardzo inwazyjna. W taki sposób materiał zielarski mam w zasięgu ręki, choć przyznam: wolałąbym pozyskiwać go ze stanu dzikiego. 
   A na bluszczyk kurdybanek, bo o nim mowa, warto zwrócić uwagę. W staropolskiej kuchni bywał częstym gościem. Lekko gorzkie, aromatyczne listki dodawano do zup, sosów, jajecznic, sałatek, traktując je jako przyprawę często zastępującą natkę pietruszki. Dziś został trochę zapomniany, a szkoda. Mam nadzieję, że wkrótce wróci do łask, a to za sprawą mody na św. Hildegardę; wszak to było jedno z jej ulubionych ziół leczniczych. Mody przychodzą i odchodzą, zostają jedynie najwartościowsze ich składniki, więc i dla bluszczyku jest szansa.
   Zbierać go można praktycznie przez cały rok, choć oczywiście najlepiej wiosną. Ponieważ jest chwastem dość powszechnym, tanim kosztem możemy stać się posiadaczami roślinnego środka wzmacniającego organizm, przyśpieszającego przemianę materii, odtruwającego wątrobę. Roślina ta jest polecana przy wszelkiego rodzaju niestrawnościach, nieżytach, przejedzeniu, a także częstych infekcjach dróg moczowych. Ponadto herbatka z liści i kwiatów ma działanie wykrztuśne, wspomaga leczenie zakażeń i nieżytów, w tym alergicznych, dróg oddechowych. Nawet w zaburzeniach menstruacyjnych zaleca się picie łagodnego naparu, powiedzmy 2 filiżanki przez 3 dni. Zewnętrznie można stosować bluszczyk w schorzeniach skóry, egzemy, przy artretyzmie.Po prostu należy dodać go do kąpieli.
   A jeśli korzystamy z suszu, starajmy się nie trzymać go w zbyt ciepłym miejscu,bo straci swe właściwości. Zresztą jak większość suszonych ziół leczniczych.