wtorek, 6 stycznia 2015

Kto chce, niech spróbuje

    Święta minęły, pogoda raczy się stabilizować, czas więc wybrać się na dłuższy spacer. Kto ma ochotę i możliwość niech rozglądnie się za drzewem jałowca pospolitego. Myślę, że warto.
    Ogólnie rzecz biorąc jest to drzewo (krzew?) dobre, życzliwe ludziom, którego, jeśli wierzyć legendom, bały się wszystkie diabły. Nic zatem dziwnego, że drzewiej palono jałowcowe gałęzie, a dymem okadzano domy. Nie przypuszczam, aby towarzystwu piekielnemu jakoś ten dym szkodził, za to bakteriom i wirusom wszelkiej maści na pewno. Podobno amerykańscy Indianie chorych na gruźlicę osiedlali w zaroślach jałowca. Wiedzieli, co robią. Jałowiec wydziela kilka razy więcej bakteriobójczych  olejków eterycznych niż inne drzewo iglaste. A przy tym doskonale jonizuje powietrze. Taki bukiecik z gałązek przy komputerze aż się prosi. Niestety, wśród starszych ludzi  (przynajmniej w mojej okolicy) panuje przekonanie, że jałowca nie sadzi się koło domu, a tym bardziej do domu nie wnosi. Nie wiem dlaczego. Myślę jednak, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby przygotować sobie aromatyczną kąpiel. Wystarczy zerwać kilka gałązek, sporządzić wywar, wlać do wanny, uzupełnić wodą i gotowe.
    Z owocami czyli szyszkojagodami jest troszkę trudniej. Zbieramy od października do marca  (najlepiej po przymrozkach) tylko dojrzałe dwu- trzyletnie w niewielkich ilościach, bowiem praktyka dowodzi, że jagody jałowca stosowane zbyt długo w dużych dawkach mogą podrażnić nerki. Poza tym nie wolno z nich korzystać kobietom w ciąży, chorym na nerki, przy ostrych stanach zapalnych żołądka, marskości wątroby itp.
    Nie zbieramy owoców z egzemplarzy rosnących w ogrodach. Może się bowiem okazać, że to jałowiec sabiński (sawina) i porządne zatrucie gotowe. Mimo trujących (a może dzięki) właściwości  dawniej podobno niejedna Sabina korzystała z jego pomocy, jeśli nie chciała zostać matką.
    Wróćmy jednak do szyszkojagód jałowca pospolitego. Komu udało się je zebrać, może przygotować sobie leczniczą nalewkę. Ponieważ sama nigdy takiej nie robiłam (inne owszem), przepis zaczerpnęłam z książeczki T. Stąpór ''Nalewki i wina lecznicze".
   Oto on:
   Garść jagód jałowca rozgnieść w moździerzu i zalać 0,5 l podgrzanego spirytusu.Nie może być gorący. Odstawić na trzy dni. Po tym czasie nalewka gotowa. Ale jej nie odcedzamy. Jest to" lek" na wszelkie przejedzenia, niestrawności, a nawet przeziębienia. Po sutym posiłku wypijamy 25-30g, ale nie więcej. Nalewka odtruwa organizm, rozgrzewa, ułatwia trawienie. Podejrzewam, że mikstura może zastąpić niejeden verdin, ale to oczywiście rzecz gustu.
   A o innych możliwościach wykorzystania jałowca opowiem innym razem