wtorek, 8 września 2015

Dziewanna wielkokwiatowa

   Choć sezon minął, o dziewannie warto tu wspomnieć, co czynię niniejszym. Jest to roślina dwuletnia, zatem kwitnie w drogim roku. Rośnie w miejscach o glebach słabych, suchych lecz dobrze nasłonecznionych. Nasion w sklepach nie uświadczysz, zresztą za darmo można pozyskać ją ze środowiska naturalnego, posadzić w ogrodzie raz, potem rozsiewa się sama. Należy tylko nie być nadgorliwym w pieleniu.
    Kwiaty zbiera się suche, bo łatwo ciemnieją i tracą na wartości. Można wykorzystać też liście zbierane przed kwitnieniem rośliny. Potem wystarczy materiał wysuszyć i zaparzać do picia. Ponieważ zdarzają się w herbatkach drażniąco-denerwujące malutkie włoski, dobrze jest całość starannie przecedzić.
   Herbatkę z kwiatów dziewanny zaleca się przy nieżytach górnych dróg oddechowych, kaszlu, przeziębieniach, grypie, w zaburzeniach przewodu pokarmowego ( biegunki, kolki ), wszelkich infekcjach ( kiedyś leczono tym gruźlicę ), podrażnieniach wątroby, pęcherza i dróg moczowych,  a nawet w przypadku hemoroidów. Niektórzy uważają, że napar z kwiatów dziewanny wycisza i uspokaja, a to oznacza łagodny środek nasenny. Warto też wiedzieć, że dziewanna jest dość delikatna, więc często łączy się ją z innymi roślinami, np. tymiankiem, podbiałem czy korzeniem prawoślazu.     Za to literatura zielarska nie odnotowała żadnych działań niepożądanych w przypadku stosowania tej rośliny. Wogóle mało się o niej pisze, może ze względu na łagodność działania, choć przecież znali ją już wielcy starożytni, a i św. Hildegarda chwaliła ( za działanie pobudzające ). W medycynie ludowej za to była dość popularna.  W tym roku już za późno lecz w przyszłym warto zebrać trochę kwiatów a nawet liści, choćby po to, by potem je dodawać do herbaty. Z takiego pachnącego materiału można też przygotować leczącą wielę chorób skóry kąpiel.
   Sumując: zapobiegliwi mają. Ja w bieżącym roku przygotowałam mało, zbyt mało jak na moje potrzeby zapasów, niestety. Ale o tym może innym razem.