Botanicznie rokietta (zwana rukolą) bliżej ma do kapusty niż do sałaty ale czy to takie istotne... Dla konsumenta zdecydowanie ważniejszy jest smak oraz wartość odżywcza (wit. A, C, K, wit. z grupy B; żelazo, potas, wapń, magnez) rośliny, zaś dla ogrodnika dodatkowo łatwość w uprawie. Nie bez znaczenia, przynajmniej dla mnie, pozostaje też fakt, iż rukola jest odporna na niskie temperatury oraz choroby i szkodniki. Stąd też jesienią razem z innymi warzywami (pietruszką, selerem, jarmużem, szczypiorkiem) przenoszę ją do tunelu, a stamtąd wędruje do kuchni. Ten sposób przechowywania jest dla mnie dość wygodny: do czasu pojawienia się silnych mrozów można podbierać listki, a i przemrożone dają się jeść.
Literatura zielarsko - ogrodnicza traktuje rukolę nieco "po macoszemu", choć jako roślina uprawna znana była dość dawno. Ba, podobno stosowano ją jako afrodyzjak; miała leczyć impotencję i pozytywnie wpływać na płodność. Nie wiem, czy to prawda, lecz chociażby ze względów zdrowotnych warto ją jadać.
Rokietta podobnie jak inne kapustne działa przeciwnowotworowo. "Liście i nasiona rukoli ułatwiają trawienie, działają moczopędnie, przeczyszczająco, tonizująco i przeciwzapalnie. Postrzegane są jako środek oczyszczający organizm z toksyn i szkodliwych produktów przemiany materii oraz wzmacniający z uwagi na dużą zawartość witaminy C i żelaza. Surowce te używane są również do pielęgnacji skóry i włosów a także jako komponent syropów i mieszanek przeciwkaszlowych." - to cytat z artykułu dr R.Nurzyńskiej z AR w Lublinie.
Trzeba jednak pamiętać, że rukola źle się przechowuje nawet w lodówce. Kupiona w markecie może być spryskana środkami chroniącymi przed szybkim psuciem, dlatego należy ją baaardzo dokładnie myć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz