Byli sobie dwaj panowie, powiedzmy: pan X i pan Y, którzy zajmowali sąsiadujące ze sobą działki. Każdy z panów uprawiał swoje poletko, jak umiał i jak mu sytuacja życiowo - ekonomiczna pozwalała. Pan X był nie tylko zapalonym ogrodnikiem ale także posiadaczem wielu potrzebnych narzędzi, zaś pan Y wprawdzie lubił swoją działkę, pracował chętnie lecz na sprzęt nawet podstawowy zwyczajnie nie mógł sobie pozwolić.
Zbliża się wiosna, czyli okres pierwszych porządków w ogrodzie. Pan X, pogwizdując wesoło, przycina swoje drzewka, rozdrabnia gałęzie, zagospodarowuje ścinki. Pan Y też by tak chciał ale brak mu odpowiedniego sprzętu, nie dysponuje nawet sekatorem.
- Pójdę pożyczyć - myśli. - Albo nie, nie wypada, mało się znamy. A co to właściwie szkodzi? Zapytać zawsze można. Ale podobno to gość wyjątkowo nieuczynny, komuś tam pożyczki odmówił. Z drugiej strony to nic nie znaczy, mnie może się uda... A czemu mnie się ma udać? Jeśli człowiek nie lubi pożyczać...I w ten sposób pan Y kilka godzin dyskutował sam ze sobą, nakręcają się przy tym niesamowicie.
W pewnym momencie, kiedy pan X zbliżył się do granicy działki, pan Y, będąc w pobliżu, wypalił bez namysłu: w d...e mam twój sekator!
Owa historia ciągle się dzieje, tylko bohaterowie się zmienili. Nie będę jednak wysnuwać tu żadnych wniosków ani wypisywać morałów, by nie być posądzoną o "jakąśtam" stronniczość. Zdecydowanie bezpieczniej jest pozostać w świecie roślin.
To są moje kiełki na kanapce. Małe trochę, ale apetyt na nie wielki. Byle do wiosny!