poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Zimowa herbatka wg receptury M. Treben

   O zimowej smakowitej herbatce trzeba myśleć już dziś. Znana zielarka Maria Treben w swojej książce podała listę ziół, które należy gromadzić od wczesnej wiosny, by późną jesienią sporządzić
z nich mieszankę - zdrową, pachnącą i smaczną herbatkę dla całej rodziny.
   Nie raz zamierzałam przygotować sobie taki napój, nazwijmy go np. ''przegląd lata'', ale nigdy nie udało mi się zebrać pełnego składu, czyli 28 rodzajów ziół. Żałuję oczywiście, bo choć na sobie wypróbowałam różne mikstury, jak smakuje ta mieszanka, mogę się tylko domyślać. Dlaczego "przegląd lata"?  Każdy jej składnik o nim przypomina.
   Zdecydowana większość ziół wchodzących w skład herbatki jest powszechnie znana i ogólnie u nas dostępna, problem tylko z zebraniem, a potem zabezpieczeniem materiału. Ja szczególny problem miałam z ziołami występującymi najwcześniej, wszak wiosny u nas bywają kapryśne,
to i z suszeniem kłopot.
Na potrzeby bloga z książki " Apteka Pana Boga" przepisałam  część tej listy ( 13 składników ), pozostałe podam innym razem, o ile będzie ktoś zainteresowany, no i jeśli nie okaże się,
że popełniłam przestępstwo.
Składniki herbatki wg M. Treben cz.I:
- podbiał pospolity  - kwiaty i liście
- pierwiosnka lekarska - szczyty kwiatostanów
- fiołki różnego rodzaju - kwiaty i liście
- miodunka plamista - kwiatostany
- szczawik zajęczy - kwiaty
- bluszczyk kurdybanek - bardzo mało - szczytowe kwiatostany
- pokrzywa zwyczajna - pierwsze młode wiosenne pędy
- przywrotnik pospolity - liście i kwiaty
- przetacznik leśny - kwiaty, łodygi i liście
- liście truskawki, szczyty pędów jeżyn i malin
- młode pędy bzu czarnego, potem kwiaty
- stokrotka pospolita - kwiatki
- kwiaty lipy.
Zioła należy zbierać i suszyć w podanej przez autorkę kolejności.

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

O pewnej przypadłości ludzkiej i zdrowych pączkach

   Przyczyny, dla których nie było mnie na blogu są banalne, przy tym dołujące. Z tego też powodu daruję je sobie, a niejako "zamiast" opowiem historię sprzed ładnych paru lat.
   Otóż będąc studentką pierwszego roku pewnej humanistycznej uczelni miałam kolegę ( powiedzmy Piotra ) studiującego po raz trzeci I rok fizyki. Powtarzanie pierwszego roku było wówczas absolutnie wykluczone, lecz w wyniku jakiegoś urzędowego zaniedbania mojemu koledze się udało. Jednak do czasu. W pewnym momencie Piotr otrzymał telefon z kategorycznym nakazem stawienia się w dziekanacie. Wrócił dość szybko.
- I co? - zapytałam mało inteligentnie.
- Nic - odpowiedział. - Rozmawiałem z dziekanem, przeszliśmy na ty.
- Jak to?
- Nooo... Podszedł do mnie i powiedział: ty durniu!
   Chwalenie się odpowiednimi znajomościami to wielce denerwująca przypadłość. Cierpi na nią nie tylko moja koleżanka, ale też wielu innych, w tym ludzie z tak zwanego świecznika.
 Ktoś ze św. J. P. II "rozumiał się bez słów", ktoś nawet prezentuje stosowną fotografię, ktoś ma przyjaciół w Brukseli..., a moja znajoma ciągle by mnie komuś polecała. Polska znajomościami stoi? Nie wiem, jak i czy reagować. Za to pozwoliłam sobie ( niech mi będzie wybaczone ) na zamieszczenie historii  Piotra tutaj i od razu poczułam się nieco lepiej.
   A co w zielarni?
Na przełomie marca i kwietnia, gdy tylko czas pozwala, spaceruję po okolicy i zbieram pączki z drzew. Nie suszę ich, choć można oczywiście, ale traktuję jako produkt sezonowy, tzn. wykorzystuję teraz. Co zbieram?  Lista przydatnych pod tym względem drzew i krzewów jest bogata. Cenne są pączki sosny, bo leczą kaszel, działają napotnie i odkażają. Niektórzy stosują je do leczenia powiększonych węzłów chłonnych. Dość znane są właściwości pączków brzozy: wspomagają leczenie pęcherza, reumatyzmu i paru innych dolegliwości, a co najważniejsze fundują organizmowi detoks. Można też zbierać pączki buka, topoli, olchy, czeremchy, leszczyny lub choćby czarnej porzeczki z własnego ogródka. Choć właściwości ich nieco się różnią, to jedną cechę mają wspólną - wzmacniają osłabiony po zimie organizm. Należy tylko pamiętać, że są to bomby witaminowe, więc bezpiecznie jest zachować pewną ostrożność, by sobie nie zaszkodzić.