poniedziałek, 11 kwietnia 2016

O pewnej przypadłości ludzkiej i zdrowych pączkach

   Przyczyny, dla których nie było mnie na blogu są banalne, przy tym dołujące. Z tego też powodu daruję je sobie, a niejako "zamiast" opowiem historię sprzed ładnych paru lat.
   Otóż będąc studentką pierwszego roku pewnej humanistycznej uczelni miałam kolegę ( powiedzmy Piotra ) studiującego po raz trzeci I rok fizyki. Powtarzanie pierwszego roku było wówczas absolutnie wykluczone, lecz w wyniku jakiegoś urzędowego zaniedbania mojemu koledze się udało. Jednak do czasu. W pewnym momencie Piotr otrzymał telefon z kategorycznym nakazem stawienia się w dziekanacie. Wrócił dość szybko.
- I co? - zapytałam mało inteligentnie.
- Nic - odpowiedział. - Rozmawiałem z dziekanem, przeszliśmy na ty.
- Jak to?
- Nooo... Podszedł do mnie i powiedział: ty durniu!
   Chwalenie się odpowiednimi znajomościami to wielce denerwująca przypadłość. Cierpi na nią nie tylko moja koleżanka, ale też wielu innych, w tym ludzie z tak zwanego świecznika.
 Ktoś ze św. J. P. II "rozumiał się bez słów", ktoś nawet prezentuje stosowną fotografię, ktoś ma przyjaciół w Brukseli..., a moja znajoma ciągle by mnie komuś polecała. Polska znajomościami stoi? Nie wiem, jak i czy reagować. Za to pozwoliłam sobie ( niech mi będzie wybaczone ) na zamieszczenie historii  Piotra tutaj i od razu poczułam się nieco lepiej.
   A co w zielarni?
Na przełomie marca i kwietnia, gdy tylko czas pozwala, spaceruję po okolicy i zbieram pączki z drzew. Nie suszę ich, choć można oczywiście, ale traktuję jako produkt sezonowy, tzn. wykorzystuję teraz. Co zbieram?  Lista przydatnych pod tym względem drzew i krzewów jest bogata. Cenne są pączki sosny, bo leczą kaszel, działają napotnie i odkażają. Niektórzy stosują je do leczenia powiększonych węzłów chłonnych. Dość znane są właściwości pączków brzozy: wspomagają leczenie pęcherza, reumatyzmu i paru innych dolegliwości, a co najważniejsze fundują organizmowi detoks. Można też zbierać pączki buka, topoli, olchy, czeremchy, leszczyny lub choćby czarnej porzeczki z własnego ogródka. Choć właściwości ich nieco się różnią, to jedną cechę mają wspólną - wzmacniają osłabiony po zimie organizm. Należy tylko pamiętać, że są to bomby witaminowe, więc bezpiecznie jest zachować pewną ostrożność, by sobie nie zaszkodzić. 

3 komentarze:

  1. Pokrzywko coś w tych "znajomościach " jest na rzeczy :D
    a teraz prosze napisz jak wykorzystujesz te paczki ? jako herbatke czy w innej postaci ?
    szukam czegos dla siebie na wzmocnienie
    serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Leptir! Ja sobie teraz bardzo upraszczam życie, zioła więc najczęściej stosuję świeże. Pączków sosny nie zbieram, bo nie lubię ich smaku, za to chętnie do kąpieli ze względu na przyjemny zapach. Lubię natomiast pączki brzozy, topoli (bardzo moczopędne), a nade wszystko czarnej porzeczki (obniża ciśnienie), bo do tego mam najłatwiejszy dostęp. Po prostu wczesną wiosną dorzucam po kilka do herbaty lub napojów. Można też przygotować herbatkę z łyżeczki listków na szklankę wrzątku. Trzeba to robić w miarę systematycznie i ostrożnie, szczególnie jeśli bierze się jakieś leki. Są to koncentraty witaminowe, więc działają silnie. Wprawdzie ja na sobie przetestowałam różne ziołowe cuda i żyję, ale każdy jest inny. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń