Bylica piołun. Ta pospolita bylina zasiedlająca przydroża, nieużytki, miejsca suche i piaszczyste ma zadziwiające właściwości: w większych dawkach lub stosowana zbyt długo nie jest obojętna dla ludzkiego organizmu, zaś przyjmowana krótko - leczy. Właściwie piołunem zaszkodzić sobie trudno ( choć jest to możliwe), ponieważ naparu nie da się więcej wypić niż dwa, trzy łyki, ale to wystarczy, by wyleczyć najgorsze zatrucie pokarmowe.
W ludowej medycynie owo ziele stosowane było od dawna jako wielce skuteczne antidotum na wszelkie niestrawności, zaburzenia trawienia, wzdęcia czy biegunki. Poza tym w "epoce przedchemicznej" przy jego pomocy pozbywano się pasożytów przewodu pokarmowego (owsiki), a także pasożytów skóry (wszawica). Zwierzęta wystarczyło natrzeć wywarem lub choćby świeżymi listkami, by chronić je przed owadami. Czasem po prostu rozwieszano w pomieszczeniach gałązki piołunu w celu pozbycia się plagi much. Zresztą nie tylko muchy nie znoszą zapachu tej rośliny. Wyciąg ze świeżego lub suszonego ziela zwalcza mszyce, mrówki, gąsiennice bielinka kapustnika, przędziorki, a także... rdzę wejmutkowo-porzeczkową, że też o molach nie wspomnę.
Niestety, preparaty naturalne przygotowane samodzielnie nie są tak skuteczne jak chemiczne, dlatego zabiegi chroniące przed szkodnikami należy kilka razy powtarzać. Wydaje mi się jednak, że mimo wszystko warto.
A na rabatce ziołowej w ogrodzie piołun wygląda naprawdę ładnie; przecież nie widać, że jest tak niesamowicie gorzki.
Ciekawa jestem, czy odstraszałby kleszcze? Musze wypróbować - na początek na sobie. Ja już kleszcza zaliczyłam w tym roku. Moje zwierzaki jeszcze ( na szczęście ) nie.
OdpowiedzUsuńKiedyś kleszcze nie stanowiły większego zagrożenia dla człowieka, a przynajmniej ludzie nic o tym nie wiedzieli, z tego powodu nie bronili się specjalnie przed kleszczami, po prostu usuwali je i już. Może dlatego ludowa medycyna jakoś pomija ten temat. Ale próbować nie zaszkodzi. Pozdrawiam Was serdecznie
OdpowiedzUsuńWiesz, ja tak już mam. W zeszłym roku zaliczyłam cztery ( znalezionych, nie wczepionych nie liczę ). A moje zwierzaki w liczbie 11 złapały w sumie 2... I żadne preparaty na dłuższą metę nie działają. Już w przypływie rozpaczy chciałam samą siebie zakroplić frontlinem...
OdpowiedzUsuńW dzieciństwie miałam ich na pęczki. Do dziś, mimo ostrzeżeń, jakoś nie budzą mojego przerażenia. Ale w przyszłą niedzielę spotkam pewną starszą panią, może ona coś wie o ziołowych sposobach zapobiegania kleszczom. Popytam.
UsuńNa mojej kalinie zawsze jest dużo mszyc. Wypróbuję!
OdpowiedzUsuńDawno Cię nie było. Jak Ci idą patchworki?
Miłego dnia.
Posiej pod drzewkiem nasturcję, mszyce zbiorą się na niej, kalina odetchnie. Jeśli chodzi o szycie: moje prace póki co trudno nazwać patchworkami, ale ćwiczę wytrwale. Dzięki za wizytę
UsuńPOZDRAWIAM CIĘ CIEPLUTKO
OdpowiedzUsuńI ŻYCZĘ TOBIE PIĘKNEGO UROCZEGO
DNIA ORAZ WSPANIAŁEGO POGODNEGO
UDANEGO TYGODNIA
Dzięki Agatko. Tobie też życzę.
UsuńZawsze powtarzam córce, że lekarstwo ma leczyć, a nie smakować. Piołunowe receptury pamiętam z dzieciństwa. A w ogrodzie prezentuje się znakomicie, tym bardziej, że pojawiają się nowe odmiany.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Prawda, że piołun jest skuteczny jako lekarstwo? Dzięki za odwiedziny
OdpowiedzUsuńPoszukam dziś w sklepie, jeśli znajdę nasiona kupię. Jeśli naprawdę odstrasza muchy - biorę ją :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Kama latem przejdź sie po przydrożach i będziesz mieć za darmo :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, piołun można pozyskać z jakiegoś ugoru. W ogrodzie szybko staje się uciążliwym chwastem. Kamo, Basiu, miło mi Was gościć
OdpowiedzUsuń